Zaiste to dobre pytanie - jak zaistnieć?


Znowu powrócę do przeszłości (nieco dalszej, niewspółczesnej) - nie wiem, jak to było, ale próbuję sobie to wszystko wymyślić i wychodzi mi, że kiedyś nie trzeba było już od najmłodszych lat zaprzątać sobie głowy tym, jak zaistnieć i co można stracić, gdy się nie zaistnieje. Dziś, jakby na opak.

Najpierw zabiegi o zaistnienie dziecka w świecie i świadomości innych rozpoczynają rodzice - wybór najlepszego przedszkola (słyszałam o przypadkach, gdy nienarodzone jeszcze dziecko zapisywane było już do przedszkola, bo potem nie będzie miejsca), wybór zajęć dodatkowych (poza angielskim, rytmiką, kółkami plastycznymi - bo to standard przedszkoli), wybór osobowości (często sprowadzający się do "zgłoś się koniecznie do śpiewania psalmu na komunii", "no idź na tę dyskotekę, bo wezmą cię za odludka", "nie baw się ciągle tymi samochodami - to dla chłopców, dziewczynki bawią się lalkami"). Dziecku pozostaje więc jedynie oglądać to, co oglądają inne dzieci, bawić się tym, czym bawią się inni, żeby przypadkiem nie zostać na uboczu i nie stracić kontaktu z rówieśnikami.

Potem szkoła podstawowa i szkoła średnia - niektóre dzieci (młodzież) już wiedzą, o co chodzi - szpan i lans są cool. Niektóre buntują się i robią wszystko inaczej niż potrzeba. Nieliczna grupa jest sobą i nie istnieje, bo nie potrzebuje, ale przychodzi moment szukania pracy i wszystko zaczyna się od nowa.

Piszę o tym, bo sama ostatnio próbuję zaistnieć w sieci ze swoim OriginAll - momentami bywa ciężko, głównie wtedy, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że promocji (autopromocji) nie ma końca. Wciąż i wciąż trzeba powracać i nie dać zapomnieć o sobie klientom (zarówno tym, którzy już skorzystali z naszych usług, jak i tym, którzy dopiero noszą się z zamiarem), bo gdy tylko tak się stanie trzeba będzie zacząć od samego początku. To tak, jak z wchodzeniem po schodach -  wchodzimy na pierwszy stopień, przyspieszamy, może nawet biegniemy, ale nagle okazuje się, że zgubiliśmy klucze - no więc wracamy, schodzimy - o jeden stopień, o dwa - jakież będziemy mieli szczęście, gdy właśnie tu znajdziemy klucze. A jeśli wypadły nam z kieszeni na samym dole, a sił na drugie wejście już zabraknie? Porażka gwarantowana.

Jak zaistnieć? Można się buntować przeciwko wszystkiemu, co znane i standardowe, wykazując przy tym maksimum oryginalności i działając wbrew sobie. Można też być wszędzie tam, gdzie bywają inni (naszaklasa, GL, facebook, blip, blogger, itp.), albo pozostać sobą, po prostu być i czynić osobowy lans (ten wbrew pozorom całkiem nieźle wypada). Ale najlepiej połączyć te wszystkie rzeczy na raz - istnieć wszędzie ze świadomością po co i ze wszystkim tym, co z nas najbardziej własne i niepowtarzalne.

Ja od zawsze doceniam ludzi, którzy w tym świecie nie dali się zwariować - czymkolwiek by się nie zajmowali (czy to sprzedażą, czy szyciem, czy pisaniem, czy leczeniem, czy rachowaniem, kreowaniem) robią to niezwykle naturalnie, jakby inaczej nie mogli i jakby chcieli, by im "robiono" (sprzedawca więc sprzedaje, jak najlepiej umie, jest miły, służy pomocą; lekarz leczy całym sobą, jest zaangażowany i wyrozumiały, itp.). No więc jeżeli już istnieć, to całym sobą i naturalnie. To główna zasada profesjonalizmu. Prawda?

5 komentarze:

Mała Mi pisze...

witam :) bardzo mądrze napisane :) zgadzam się z Twoim tekstem...
Smutna ta prawda o istnieniu w dzisiejszych czasach... ale moim zdaniem, naturalność zawsze weźmie górę. Bo nawet jeśli na początku dajemy się zwieść, to potem oczy się otwierają... :)

Pozdrawiam! I życzę powodzenia w promowaniu:)

Anonimowy pisze...

nie ma prostego przepisu, chociaż nie, jest: trzeba się urodzić pod szczęśliwą gwiazdą - wtedy wszystko samo wychodzi :)

Lans istniał jak świat światem, zmieniają się tylko jego formy.

:) a mi się zdaje, że kiedyś łatwiej było być sobą

Anonimowy pisze...

co do głównej zasady profesjonalizmu - prawda!

nigdy nie zastanawiałam się na problemem "zaistnienia", ale masz rację, dziś to wszystko jest na opak.

pozdrawiam!